Jest 1755 rok. Ludvig Kahlen, pochodzący z nieprawego łoża były żołnierz, wyrusza na podbój jałowych i surowych wrzosowisk, mając przed sobą jeden cel – założyć na nich kolonię w imieniu króla, w zamian za obiecany przez duńskiego władcę tytuł szlachecki. Na drodze staje mu bezwzględny i pełen pogardy szlachcic Frederik de Schinkel, który nie zamierza oddać ziemi, uważając ją za swoją. Kiedy Kahlen zatrudnia do pomocy zbiegłą z dworu de Schinkela dwójkę służących, Ann Barbarę i jej męża, gotowy do aktów największego okrucieństwa szlachcic poprzysięga zemstę.
Mieszkający w najbardziej inspirującym mieście świata kompozytor przechodzi kryzys – musi napisać operę, która zachwyci cały Nowy Jork. Sprawa nie jest prosta – zblazowana śmietanka towarzyska widziała już prawie wszystko. Za radą żony, która, choć prowadzi popularną klinikę terapeutyczną, sama zmaga się z nerwicą natręctw, postanawia poszukać natchnienia w najmniej oczekiwanym miejscu. Jego muzą okaże się seksoholiczka, kapitan statku rybackiego dryfującego wokół Manhattanu.
“Cztery córki” zostały nominowane do Oscara za najlepszy dokument i zdobyły nagrodę w tej kategorii na ostatnim festiwalu w Cannes, jednak sam film jest zaskakującym połączeniem fabuły, dokumentu, policyjnej rekonstrukcji, z polityczną rewolucją w tle. Całą opowieść oparto zaś na prawdziwej, wstrząsającej historii Olfy Hamrouni i jej dzieci.
Ta wyjątkowa forma pozwala jednej z najbardziej uznanych reżyserek współczesnego kina (to jej druga nominacja do Oscara), Kaouther Ben Hani, zanurkować głęboko w temacie, który został zbanalizowany przez media. Bohaterką jest Olfa (we własnej osobie, ale czasem zastępowana na ekranie przez aktorkę), matka czterech córek. Dwie najmłodsze występują w filmie, zniknięcie dwóch najstarszych (wcielają się w nie aktorki) jest tematem pasjonującego “śledztwa”, które prowadzi aż do jednej z najniebezpieczniejszych organizacji terrorystycznych na świecie – tzw. Państwa Islamskiego.